czwartek, 2 października 2014

Nalewka z kasztanów

Wczoraj pokusiłam się o nalewkę z kasztanów.





Przepis zaczerpnęłam z dwumiesięcznika Natura i Ty (nr 9-10 2013r.)


Nacierka na darcie w kościach

12 sporych, najlepiej dopiero co wyłuskanych kasztanów, obrać z łupin i posiekać na małe kawałeczki, a potem w litrowym słoiku zalać do pełna 70% spirytusem. Po 14 dniach przecedzić przez gęste sitko i przelać do ciemnych butelek. Kawałeczki kasztanów zalać jeszcze raz 1/2 lita białej wódki i postawić do naciągnięcia na dalsze 14 dni. Przecedzić i zmieszać oba naciągi razem, a potem przelać do butelek i opisać. Kawałeczki kasztanów można użyć do kąpieli, ale trzeba wówczas dodać 2-3 łyżki oliwy lub śmietany, by pozostały w nich alkohol nie wysuszył skóry.

Nalewka ta jest dobra na wszelkie bóle stawowe i reumatyczne, na siniaki, stłuczenia, złamania, zwichnięcia, a także na guzy reumatyczne. Naciera się nią bolące miejsca lub robi z niej okłady, wówczas wcześniej chore miejsca musimy nasmarować wazeliną lub oliwą, a portem umieszczamy okład z gazy skropionej nalewką zmieszaną pół na pół z wodą.

Na zdrowie :)

Z remontowym pozdrowieniem :)

piątek, 8 sierpnia 2014

Współczuć...? Czy współodczuwać?

Współczucie pojawia się dość często... Kiedy słyszymy o kłopotach lub zmartwieniach bliskich, przyjaciół, znajomych, nieraz nieproszeni, nie tylko bierzemy ich ciężar na siebie, ale i rozwiązujemy je niepotrzebnie...
1/. Energia ich negatywnych emocji boleśnie i trwale blokuje nasze serca
2/. Nie pozwalamy im nauczyć się, jak jak mogą sobie sami poradzić ze swoimi sprawami, a czy poradzą sobie czy nie, to już... nie nasza sprawa.
Wiem, brzmi to dość brutalnie ale prawda jest taka, że takie mają przeznaczenie. Jeśli za nich rozwiązujemy trapiące ich problemy, być może że właśnie w tym momencie pchamy ich los na zupełnie inne tory.
Jedno z praw Wszechświata mówi, że wszyscy z osobna mamy swoje przeznaczenie, swój los. Występujemy tym samym przeciwko temu prawu.
Co więc mamy robić? WSPÓŁODCZUWAĆ!! Jeśli zostaniemy poproszeni o pomoc, a mamy na dany temat wiedzę - i zewnętrzną i wewnętrzną - możemy pokazać proszącemu drogę na którą musi wkroczyć, jeśli samemu chce przejść przez wszystkie trapiące go problemy. Ta droga będzie jego nauką, wiedzą i przeznaczeniem.
Zastanówmy się więc następnym razem zanim będziemy współczuć... i współodczuwajmy!

Z remontowym pozdrowieniem :)

czwartek, 10 lipca 2014

Nie dajmy sie krwiopijcom!!

... czyli słów kilka jak nie dać się komarom i co zrobić jeśli już utoczyły nam krwi... :)

Po pierwsze należy wiedzieć że to komarzyce nas atakują, a komary jako te spokojne chłopaki  żywią się nektarem z kwiatów.
A co zrobić, żeby nas nie atakowały?
Trzeba otoczyć się zapachem, którego nie znoszą!
Możemy wykorzystać produkty, które mamy przeważnie w domu: cebulę, czosnek, geranium (zwaną popularnie anginką), miętę czy liście pomidorów. Świetnie jest także użyć olejków eterycznych takich jak goździkowy, eukaliptusowy, geraniowy, miętowy, rozmarynowy czy z palczatki cytrynowej. Należy wówczas wziąć pół szklanki oleju sezamowego lub migdałowego i połączyć z 12 kroplami olejku jaki najbardziej nam odpowiada. Taką mieszanką smarujemy skórę przed wyjazdem na działkę czy do lasu. Możemy także zmieszać kilka z nich i uzyskać nieziemski zapach :)
Innym sposobem jest odpowiedni ubiór... Wtajemniczeni twierdzą, że komarzyce to niezłe modnisie. Przyciągają je ciemne tkaniny o chropowatej fakturze, nie lubią zaś jasnych, mieniących się i gładkich.
Dobrym sposobem jest zażywanie wit. B oraz... drożdży. Komarzyce nie znoszą ich zapachu, więc jeśli do kogoś pałają szczególną miłością powinien zacząć zażywać je, bo być może ma ich brak.
Jeśli postanowiliśmy spędzić czas ze znajomymi przy grillu czy ognisku, a doskwierają komary możemy w naczyniu żaroodpornym palić zioła: rutę, szałwię, bylicę boże drzewko, piołun, rozmaryn, liście orzecha włoskiego, można je też dorzucić do ogniska - zapach nieziemski no i komarzyska dadzą nam spokój przynajmniej na dłuższą chwilę.
Jeśli chodzi o zabezpieczenie domu to framugi okien i drzwi warto smarować nalewką goździkową: garść goździków zalać pół litra wódki, odstawić w zamkniętym słoju na tydzień, a następnie odcedzić. Podobno nawet moskity nie podlatują do ludzi... Poza tym ustawiajmy na parapetach okien doniczki z pelargonią, wspomnianym już geranium, rozmarynem, miętą. Ustawmy też krzaczki pomidorów. Pomoże też świeża lub suszona bazylia, tymianek, macierzanka czy kwiaty czarnego bzu. Jeśli jednakowoż jakaś komarzyca dobierze się do nas, mimo aromatycznych i modowych  przeszkód, należy zastosować następujące preparaty: oliwkę z dziurawca, soki roślinne, okłady. Okłady robimy z roślin które możemy mieć pod ręką: babki lancetowatej, natki pietruszki, liści czarnej porzeczki, czy posiekanej cebuli. Jeśli chodzi o soki, to należy w sokowirówce umieścić cebulę, kwiaty nagietka, kilka korzeni imbiru i otrzymanym sokiem smarować pogryzione miejsca na skórze. Z oliwką należy obchodzić się rozsądnie - nie wolno jej używać na słońcu, gdyż mogą powstać przebarwienia. Napełniamy słój kwiatami dziurawca - muszą być luźne, nie mogą być upchane - i zalać czystą oliwą z oliwek. Odstawiamy w słoneczne miejsce na dwa tygodnie. Po tym czasie odcedzamy i dobrze wyciskamy kwiaty. Łagodzi swędzenia a przy okazji pielęgnuje naszą cerę nawilżając ją.

                                                                Moje własne geranium :)

Mam nadzieję, że nie dacie się krwiopijcom ;)

Pozdrawiam remontowo i wakacyjnie!!

czwartek, 3 lipca 2014

Tymczasem na działkach...

W zasadzie zostawię wszystko bez komentarza... Jest lato, jest pięknie... Przyroda w całej krasie pokazuje swoje oblicze :)















Kocham wiosnę i lato, mam nadzieję, że Wy też  :)

Z letnim i remontowym pozdrowieniem :)

poniedziałek, 26 maja 2014

Dzień Matki


/foto internet/
Najbardziej wyjątkowy dzień w roku...
To przecież Dzień Matki, to ona nam nuciła do snu, czytała bajki na dobranoc i przytulała kiedy było źle...

"Za to, że zawsze jesteś przy moim boku,
Za to, że wskazujesz drogę mi w mroku,
Za to, że dni moje tęczą mi malujesz,
Dziś Mamo z głębi serca Ci dziękuję " 

Wszystkim Mamom życzę WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!

/foto internet/

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

10 przykazań psychologii sukcesu

To trochę w nawiązaniu do Gosi bloga ...
Rzeczywiście mogą to być przykazania świadomości prosperującej.
Zastosowanie się do nich może zmienić nie tylko nas ale i nasze życie.

1. Myśl pozytywnie
2. Bierz odpowiedzialność za wszystkie wydarzenia w swoim życiu
3. Łatwo wybaczaj
4. Zrozum energię pieniądza
5. Dawaj bez poczucia straty, bierz bez poczucia winy
6. Kochaj ludzi
7. Akceptuj siebie w pełni
8. Szukaj rozwiązań z trudnych sytuacji
9. Świadomie kreuj (swój sukces, zdrowie itp.)
10. Otwieraj się na nowe rzeczy


                                                 / foto z internetu /
Z remontowym pozdrowieniem :)

wtorek, 25 marca 2014

Ach ten czarny bez...

Życie w remoncie to nie tylko remont zdrowia, mieszkania, domu, porządki... to także remont w ogrodzie. Wprawdzie, jeśli chodzi o ogród, to cały czas jest w remoncie i to generalnym, ale cieszę się bardzo, że jestem szczęśliwą posiadaczką czarnego bzu. Posiadanie tego cudownego krzewu przynosi wiele korzyści.


Po pierwsze jest to roślina którą stosujemy w zwalczaniu przeziębień. Osobiście dolewam sok do herbaty i otrzymuję przepyszny napotny napój, który jest przydatny przy gorączkach.
Nic dziwnego... Ma dwa razy więcej wit. C niż cytrusy, poza tym ma dużo kwasu foliowego, wit. A oraz witaminy z grupy B:B1, B2, PP, B6, B7
Ma też działanie detoksykacyjne, polecany jest w chorobach pęcherza moczowego, gdyż działa moczopędnie... Wymieniać na co może pomóc zajęłoby mi dość dużo miejsca, więc można śmiało stwierdzić, że roślina ta powinna być w każdym ogrodzie!





Prawda, że owoce wyglądają jak czarne perełki?


Mało tego... Witold Czuksanow znany z programu TV "Rok w ogrodzie" napisał w książce swojego autorstwa pt. "Zapytaj ogrodnika", że jest to jedyna roślina, która ma właściwości odstraszające gryzonie. Należy tylko zrobić...gnojówkę. Do tego celu należy zebrać 1 kg kwiatów i liści, namoczyć w 10 litrach wody. W czerwcu gnojówka kończy fermentację w ciągu tygodnia i wtedy wlewa się ją do nor. Najlepiej jakby znalazły się w nich i płyn i liście oraz kwiaty. Podobno w tej gnojówce jest glikozyd cyjanowy, który rozkładając się wydziela jakże trujący kwas pruski. I jeszcze jedno... Podobno bardzo śmierdzi... ale co tam, ważne żeby nic nie podgryzało korzeni Waszych kwiatów szczególnie tych cebulowych...


A kolejne wykorzystanie owoców i kwiatów jest czasochłonne, ale jakże dobre dla podniebienia... To nalewki :)
Przepisów jest dużo, ja wykorzystam jeden z kilku jakie są podane w książce "Złota Księga Nalewek" autorstwa Jana Rogali, którą dostałam od zaprzyjaźnionej Rodziny z Olsztyna. Aga, jeszcze raz Wam bardzo dziękuję :)
Nalewka nazywa się Czarny bez. Po prostu.

Składniki:
czarny bez, goździki sklepowe, cynamon, cukier, cytryna, wódka

Zerwać 35 dkg owoców czarnego bzu. Wsypać do gąsiorka. Dodać 2 goździki i mały kawałek cynamonu. Wlać 1/2 l wódki 45%. Dobrze zamknąć. Postawić w ciepłym miejscu na 2 tygodnie. Codziennie gąsiorkiem wstrząsnąć. Po dwóch tygodniach ostrożnie zlać nalewkę znad owoców. w 1/2 szklanki przegotowanej wody rozpuścić szklankę cukru. Dodać łyżeczkę do herbaty soku z cytryny. Ostudzić. Wymieszać z nalewką. Postawić w ciemnym miejscu na dwa tygodnie. Po tym czasie nalewkę przefiltrować przez bibułę filtracyjną. Rozlać do butelek. Dobrze zakorkować. Odstawić na dwa miesiące.
Smacznego!!


UWAGA!!

Owoców czarnego bzu nie jemy w stanie surowym, ani niedojrzałych. Muszą być dobrze dojrzałe i przetworzone (wyjątkiem są nalewki, ale fakt, że owoce muszą być bardzo dojrzałe zostaje niezaprzeczalny).

Remontujcie więc swoje ogrody z głową :)
Z bzowym pozdrowieniem




wtorek, 18 marca 2014

A zamiast cukru....

Jak remontować wszystko, to remontować, w szczególności to, co trafia do naszego żołądka, zaczynajmy więc...

Cukier biały, rafinowany - wiadomo - zakwasza organizm, zakłóca proces trawienia i wypróżniania się, podrażnia śluzówkę żołądka, uzależnia, może powodować ciągłe zmęczenie, a dodatkowo - stosowany w nadmiarze - powoduje to, że jesteśmy nadpobudliwi, nie mamy koncentracji i w końcu przyspiesza rozwój próchnicy zębów i ... dostarcza puste jakże niepotrzebne kalorie.

Co można stosować zamiast cukru? Najlepiej nic... ale jeśli już musimy, to...

                                              /foto internet/

Zacznijmy od miodu (od Kubusiowego "małego co nieco")


Miód

Poza cukrami prostymi w miodzie są enzymy, kwasy organiczne, związki białkowe oraz łatwo przyswajalne witaminy i minerały

Syrop Klonowy

Zawiera sole mineralne (wapń, potas, fosfor), posiada także witaminy z grupy B, niacynę, biotynę kwas foliowy. Podobno jest dobrym afrodyzjakiem ;)

Stewia

O niej tyle już napisano, że chyba wszyscy już wszystko wiedzą... w szczególności to, że jest o ok. 300 razy słodsza od cukru i posiada cenne minerały (chrom, magnez, żelazo, cynk)

Melasa

Powstaje jako produkt uboczny przy produkcji cukru. Zawiera ok 50% cukru, ale dostarcza ważnych mikroelementów: boru, miedzi i jodu

Syrop Daktylowy

Zaleca się go osobom cierpiącym na problemy trawienne, zwalcza zaparcia dzięki błonnikowi a także jest bogaty w salicyle, które działają podobnie jak aspiryna. Nie wywołuje alergii

Ksylitol

O nim tez już dużo wiadomo, min. to, że ma dwa razy mniej kalorii. Polecany osobom cierpiącym na osteoporozę, a także w walce z próchnicą zębów

Fruktoza

Jest dwa razy słodsza od cukru, ale najważniejsze jest to, że jej spożycie nie prowadzi do szybkiego wzrostu insuliny we krwi a później do szybkiego jej spadku. Polecany jest zatem cukrzykom.

Cukier palmowy i kokosowy

Zawierają tyle samo kalorii co cukier rafinowany. Mają niższy indeks glikemiczny niż cukier (co znaczy że wywołują mniej drastyczny skok w poziomie cukru we krwi)


                                               /foto internet/

Słodkiego remontu :)

wtorek, 11 marca 2014

Wiosna, ach to TY!!

Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni (...)
Zapachniało, zajaśniało wiosna, ach to ty

/Marek Grechuta "Wiosna, ach to ty"/

Na moich włościach też zawitała już wiosna !! :)


                                            Czarny bez


                                            Narcyz


                                             Piwonie 


                                                chyba orzech ;)


                                               leszczyna

Witamy wiosnę :)


czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty czwartek

Tłusty czwartek
 
Góra pączków, za tą górą
tłuste placki z konfiturą,
za plackami misa chrustu,
bo to dzisiaj są zapusty.
Przez dzień cały się zajada,
a wieczorem maskarada:
Janek włożył ojca spodnie,
choć mu bardzo niewygodnie,
Zosia – suknię babci Marty
I kapelusz jej podarty,
Franek sadzy wziął z komina,
Bo udawać chce Murzyna.
W tłusty czwartek się swawoli,
później czasem brzuszek boli.
                           
                                                                     Władysław Broniewski


Dzisiaj chyba  panie odstawią wszystkie diety... na wyjątkowy, niepowtarzalny jeden dzień w roku... Tłusty czwartek. W końcu tradycji musi stać się zadość...
Pamiętajmy, że ok. 100. gr pączek ma ok . 378 kcal. Należy się nieźle natrudzić, żeby "spalić" takiego pączka. Ale co tam, wszystko jest dla ludzi, szczególnie w ten jednen dzień...

Z remontowym pozdrowieniem...

Smacznego :)
 

piątek, 21 lutego 2014

Czy te oczy mogą kłamać...?

Chyba nie... Każdy dokończy :)
Spojrzenie może być powłóczyste... głębokie... podejrzliwe... niedowierzające...itp.
Zawsze będzie piękne gdy oczy będą zdrowe.

/foto,źródło Internet/



Kiedy byłam dzieckiem, bardzo często miałam... jęczmienie. Byłam wtedy bardzo chorowita, miałam i gronkowca, i paciorkowca. Stąd moje problemy z oczami. Lekarze, jak to lekarze, dawali różne maści, które zamiast pomagać potęgowały liczbę jęczmieni na oczach. Pamiętam że był taki moment, gdzie miałam ich całe "stado" i to na obu powiekach, górnych i dolnych. Największy ból sprawiało samo pęknięcie delikwenta...W końcu trafiłam na lekarza, który obok medycyny, zajmował się także ziołolecznictwem. Polecił mojej Mamie, żeby parzyła mi ziele świetlika, zakraplała do oczu i robiła mi z niego okłady. Ulga była prawie natychmiastowa... Od tamtej pory, jak cokolwiek robi mi się z oczami, czy to funduje mi się jęczmień (choć jak mam być szczera, to nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło mi się coś takiego...), czy przychodzi zapalenie spojówek, świetlik jest zawsze w pogotowiu. Chyba jedyna rzecz, która zawsze u mnie w domu jest ;)

/Foto, źródło internet/                  Ziele świetlika, piękne, prawda?

Swojego czasu na Allegro nabyłam książkę Witolda Poprzęckiego "Receptariusz zielarski". Pozycja ta jest arcycenna, gdyż oprócz miliona porad ma jeszcze wyjaśnione przyczyny danego schorzenia.



I tak np. jęczmień, świadczy najczęściej o braku wit. A. Ten wspaniały znawca ziół radzi, aby uzupełnić braki witaminowe w szczególności w zakresie prowitaminy i witaminy A, a ponadto doraźnie każe stosować: kwiat bławatka, nostrzyka, ziele świetlika i liść babki - łyżeczkę ziela
na pół szklanki wody. Zioła zalać wrzątkiem i parzyć 3 minuty, przesączyć i przykładać watę zmoczoną w naparze, oraz propolis - 2 x dziennie po 15 kropli.
To samo zaleca przy zapaleniu spojówek oraz pod hasłem ogólnym..."oczy".
Oczywiście prawie przy każdym schorzeniu każe stosować się do hasła "Awitaminoza absolutna", czyli należy uzupełnić wszystkie mikro- i makroelementy, gdyż brak witamin powoduje mnóstwo schorzeń i chorób...
Tak więc dbajmy o nasze oczy, nawet wtedy kiedy są po prostu zmęczone i stosujmy dary natury zamiast antybiotyków i maści różnego rodzaju, a sami się zdziwicie efektem...

Z remontowym pozdrowieniem :)







poniedziałek, 17 lutego 2014

Światowy dzień kota

Dzisiaj obchodzimy światowy dzień kota :)
Chociaż jestem trochę uczulona na te zwierzęta, bardzo je lubię za to, że są niezależne i zawsze chadzają własnymi drogami...
U moich sąsiadów jest kotka o wdzięcznym imieniu Fruzia. Jest piękna, ale nie zawsze daje się pogłaskać... ale i tak jest słodka.

Fruzia w całej krasie:




Kotek Puszek z czarną łatką
Dziś w przedszkolu był z Agatką.
A z kieszeni u fartuszka
Wyglądały małe uszka

Nagle ruszył się fartuszek,
Na podłogę skoczył Puszek.
Teraz, kotku, będziesz z nami,
My już Ciebie nie oddamy.

/wierszyk znaleziony w Kalendarzu Rodzinnym  na rok 2014, wyd. Telegraph z Łodzi/

Pewnie wkrótce zejdę piętro niżej, żeby pogłaskać Fruzię za uchem z okazji Dnia Kota (jeśli w ogóle da się pogłaskać...)

Wszystkim posiadaczom tych pięknych zwierząt życzę aby ich pulpie nie sprawiały kłopotów w szczególności zdrowotnych :)

Z remontowym pozdrowieniem :)

piątek, 14 lutego 2014

Ach te Walentynki...

WIERSZ SZCZĘŚCIA

Żeby docenić wartość jednego roku,
zapytaj studenta,
który oblał końcowe egzaminy.

Żeby docenić wartość miesiąca,
spytaj matkę,
której dziecko przyszło na świat za wcześnie.

Żeby docenić wartość godziny,
zapytaj zakochanych
czekających na to, żeby się zobaczyć.

Żeby docenić wartość minuty
zapytaj kogoś,
kto przegapił autobus lub samolot.

Żeby docenić wartość sekundy,
zapytaj kogoś,
kto przeżył wypadek.

Żeby docenić wartość setnej sekundy,
zapytaj sportowca,
który na olimpiadzie zdobył srebrny medal.

Czas na nikogo nie czeka.
Łap każdy moment, który Ci został,
bo jest wartościowy.
Dziel go ze szczególnym człowiekiem
-będzie jeszcze więcej wart.

/Wiersz pochodzi z Kalendarza Rodzinnego na rok 2014 wyd. Telegraph z Łodzi/


Szczęśliwych Walentynek!!


/zdjęcie, źródło: internet/

środa, 12 lutego 2014

Desiderata

Zapewne większość zna ten utwór, ale postanowiłam go tutaj umieścić... Może ktoś z Was o nim nie słyszał?

Dezyderata (ang. Desiderata) - poemat napisany przez Maksa Ehrmanna, zawierający wskazówki na temat dobrego życia. Tytuł pochodzi od łacińskiego desideratum, w liczbie mnogiej desiderata - to co pożądane, upragnione, potrzebne. /cyt. za Wikipedią. Więcej informacji można przeczytać tutaj/

Tekst ten dostałam od Magdy z którą kiedyś pracowałam, chyba w 1998 roku. Pamiętam, że wywarł na mnie wielkie wrażenie i do tamtej pory noszę go zawsze przy sobie:






czwartek, 6 lutego 2014

Dzisiejsza obiado - kolacja

Przed wyjściem do szkoły moja córka poprosiła żebym zrobiła jej naleśniki...
Proszę bardzo :)


Najlepsze naleśniki świata i prosty przepis :)

1 szkl. mąki,
2 szkl. mleka (może być wody gazowanej)
3 jajka
szczypta soli

Wszystkie składniki należy bardzo dobrze zmiksować i odstawić na ok. pół godziny



Następnie bierzemy patelnię do smażenia naleśników i smażymy na niewielkiej ilości oleju nasze ciasto. Z jednej porcji wychodzi mi ok. 8 sztuk, dzisiaj robiłam z półtorej porcji i wyszło mi 13 i pół sztuki :)




Naleśniki wychodzą delikatne, muślinowe, po prostu pyszne :)
Smacznego :)

Retrogradacja Merkurego 2014

W zasadzie o retrogradacji Merkurego, a także i innych planet powiedziano wszystko. No, może prawie wszystko, ale jednak :)
Dzisiaj retrogradacja jest po raz pierwszy w tym roku. Zaczyna się o godz. 22.42, a kończy się 28.02 o godz. 14.59
Retrogradacja jest to pozorny wsteczny ruch planet. Pozorny, bo planety nigdy się cofają się.

Jeśli Merkury znajdzie się w ruchu wstecznym, nie powinniśmy:

- zaczynać ważnego projektu
- kupować sprzętu typu: RTV, AGD, telefonów komórkowych czy komputerów
- kupować domu, samochodu
- wprowadzać sie do nowego mieszkania
- zaczynać związku,
- podpisywać umów i kontraktów
- i najważniejsze... nie walczyć z losem, bo na nic nam się to zda, wprowadzimy tylko większy chaos

Natomiast, możemy ten czas wykorzystać na:

- analizę sytuacji
- ponowne przemyślenia
- zmianę zdania,
- dokonanie niezbędnych napraw
- zrobienie, tego co odkładaliśmy na później (powiedzenie co masz zrobić dziś zrób jutro będziesz mieć dwa dni wolnego jest zbędne)
- zajmowaniem się zaległą korespondencją
- zrobieniem backup dysku
- zrobieniem porządków w garderobie, w "zapomnianych" szafkach
- na wszelki wypadek bierzmy ze sobą książkę, lub gazetę, bo Merkury lubi płatać figle (możemy stać dłużej w kolejce, czy utknąć w korku)

Merkury zawsze retrograduje trzy razy w roku... Ale właściwe podejście może przynieśc jak najbardziej coś dobrego.

U mnie szykuje się tornado... Remont? A jakże w szafkach i w komputerze!!

A więc do pracy :)

/zdj. znalezione w internecie/



poniedziałek, 3 lutego 2014

Moje bułeczki

W trakcie oglądania  programu "Polska non stop", podczas którego to włos zjeżył mi się na głowie  niejednokrotnie, doszłam do wniosku, że należałoby spróbować upiec bułeczki :)
A że miewam kłopoty z natychmiastową realizacją planów, pomysł upieczenia bułek musiał nabrać mocy urzędowej :) Moc ta trwała dwa tygodnie... ale jak zobaczyłam minę Oli, najpierw na sam widok upieczonych bułeczek, a potem jak jedną z nich wcinała... to doszłam do wniosku, że teraz będę jej piekła bułki najczęściej jak się da.
Po pierwsze wiadomo co w nich jest, po drugie zapach pieczonego pieczywa jest niesamowity, a po trzecie... swoje, to swoje :)

Remont trwa... zarówno za ścianą, u sąsiada (Tomek, Iza trzymam kciuki !!) jak i w mojej głowie...

Do wyrobu bułeczek użyłam mojego ukochanego Thermomixa, mi wyszło 10 sztuk, z czego dwie sztuki jeszcze gorące powędrowały do sąsiadki p. Małyszowej, dwie bułeczki zjadła Ola i dwie Tato... zostały cztery. Do jutra powinno wystarczyć :)

Przepis jest prosty:

500 g mąki pszennej (następnym razem użyję mąki orkiszowej)
50 g drożdży
2 płaskie łyżeczki soli (przy następnym razie dam półtorej)
1 łyżeczka cukru
3 łyżki oleju (u mnie z pestek winogron )
oraz 250 ml wody.

Należy wszystko zagnieść nie dodając oleju. Jak będzie już ładnie wszystko ze sobą "sklejone" dodajemy olej i zagniatamy dalej aż będzie ładnie odchodziło od rąk. Formujemy bułeczki układamy na blasze wyłożonej papierem i zostawiamy do podwojenia objętości. Pieczemy w nagrzanym piekarniku, w temp. 150 st. - 180 st. 15 min - 20 min

Smacznego !!




niedziela, 26 stycznia 2014

Kilka słów o moim occie.

Niestety...
Zawsze twierdzę, że należy uważać na to co się mówi i myśli. Ocet nastawiłam myśląc o tym żeby nie spleśniał, a tu tymczasem... mówisz i masz! Spleśniał. Wszechświat nie uznaje słowa nie.
Trudno... nastawię nowy.... Poczekam jednak na swoje jabłka i zrobię część z przepisu Stefanii Korżawskiej, a część z przepisu Sąsiadki.
Jak remont to remont....

sobota, 11 stycznia 2014

Cudowny ocet jabłkowy

Nie tak dawno, jak wczoraj usłyszałam od mojej koleżanki, że ocet jabłkowy jest "fuj, to najgorszy syf jaki istnieje". Nie mam pojęcia dlaczego tak myśli... może po prostu trafiła w sklepie na jakiś rzeczywiście kiepski gatunkowo ocet, który nie zbyt ładnie pachniał i miał na dodatek nieciekawy wygląd...

Tymczasem jak się okazuje, ocet jabłkowy:

>poprawia wygląd skóry
>ma działanie krwiotwórcze
>poprawia kondycje jelit
>rozpuszcza wapń, który zagnieździł nam się w żyłach
>likwiduje bakterie, grzyby i inne mikroorganizmy
>poprawia przemianę materii
>zmniejsza apetyt na słodkie
>poprawia produkcję śliny i  enzymów trawiennych
>znosi zgagę (popijać w trakcie jedzenia małymi łyczkami: do kieliszka nalać trochę wody i dodać łyżeczkę octu jabłkowego)
>łagodzi ugryzienia komarów i oparzenia (uśmierza ból i zapobiega tworzeniu się blizn)

Jest jeszcze mnóstwo innych zalet tego magicznego octu, który można wszędzie kupić.
Najlepiej jednak kupować albo w sklepie ze zdrową żywnością, albo...zrobić samemu! To wcale nie jest trudne, uwierzcie!

Dzisiaj sama właśnie taki nastawiłam, wg. przepisu mojej sąsiadki p. Małyszowej

Składniki:
1 1/2 kg niepryskanych jabłek z sadu lub z działki :)
10 dkg cukru trzcinowego nierafinowanego,
3 l przegotowanej wody.

Wykonanie:
Jabłka umyć, wydrążyć, pokroić na małe kawałeczki (do tego celu użyłam Nicer Dicer)
Pokrojone umieścić w dużym słoju. Cukier wsypać do wody i rozpuścić, zalać jabłka w słoiku, zakryć otwór gazą i odstawić w ciepłe miejsce na 4 do 6 tygodni.
Jeśli pojawi się pleśń, niestety trzeba natychmiast wszystko wylać.
U mnie wygląda to tak:


Mam nadzieję, że nie będę musiała wyrzucać tak wspaniale zapowiadającego się octu :)

Ocet poleca także Stefania Korżawska /"Drogowskazy zdrowia"/- przyjaciółka i miłośniczka ziół, dzięki której sama zaczęłam je pić :)

1 1/2 kg skórki z najlepiej kwaśnych jabłek
1 1/4 l wody
4-5 łyżeczek miodu naturalnego lub cukru, najlepiej nieoczyszczonego

Skórki wrzucić do słoja, zalać przegotowaną, chłodną i osłodzoną wodą  -  autorka zaleca 1 łyżeczkę miodu naturalnego lub cukru na 250 ml wody - przykrywamy gęstą ściereczką, mocno obwiązujemy i pozostawiamy w ciepłym miejscu na 4 tygodnie. Od czasu do czasu mieszamy drewnianą łyżką, a kiedy przestanie się pienić, fermentacja dobiegnie końca, przelewamy przez gazę do butelek. Odstawić w chłodne miejsce (u mnie to będzie pewnie piwnica...)
Ocet nie popsuje się, bo sam w sobie jest już konserwantem

I jak sie już rozpędziłam, to jeszcze ocet wg Margot Hellmiss "Ocet jabłkowy dobry dla zdrowia"

Kupić 5 kg jabłek z ekologicznego sadu, całe zdrowe, poobijane wyrzucić, dokładnie wyszorować i:
*wycisnąć z nich sok w wytłaczarce.
*skórki zalać sokiem w dużym szklanym naczyniu do wysokości 9/10
*dodać 1 gram winiarskich drożdży lub kromkę chleba upieczonego na zakwasie i zawiązanego w higroskopijną gazę.
*naczynie zamknąć szczelnie, aby nie dochodziło powietrze, ale rurka musi być, aby ulatywał dwutlenek węgla
*naczynie postawić na 1 miesiąc w temp.18-20  stopni
*jeżeli piana. która powstanie na powierzchni opadnie na dno, powstały moszcz szybko przetworzyć na ocet/nie można przeoczyć tego momentu/
*przelać do dużego naczynia o dużej powierzchni, dolać octu kupionego w sklepie specjalistycznym/1 kieliszek , ok 100 ml/
*naczynie trzymać w temperaturze 20 i powyżej , stopnia/najlepiej 26-28/, przykryć lnianą ściereczką.Od czasu do czasu napompować powietrza  bliżej dna naczynia, gdyż brak tlenu szkodzi bakteriom octowym
*Stać ma 3 miesiace
* przefiltrować, przelać do butelek szklanych i ciemnych.

Mało tego... Ocet jabłkowy odchudza wolno... ale trwale wg dr Hellmiss należy pić 3 razy po 1 szkl. wody do której należy dodać dwie łyżki octu  jabłkowego i pić 30 minut przed posiłkiem, z kolei Michał Tombak w książce "Droga do zdrowia" poleca przed każdym posiłkiem pić szklankę przegotowanej wody z 2 łyżeczkami octu...

Remontujcie swoje zdrowie, bo ocet ten to wypróbowany mistrz, który subtelnie naprawia nasze zdrowie... więc pijcie go i róbcie.
Na zdrowie :)