czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty czwartek

Tłusty czwartek
 
Góra pączków, za tą górą
tłuste placki z konfiturą,
za plackami misa chrustu,
bo to dzisiaj są zapusty.
Przez dzień cały się zajada,
a wieczorem maskarada:
Janek włożył ojca spodnie,
choć mu bardzo niewygodnie,
Zosia – suknię babci Marty
I kapelusz jej podarty,
Franek sadzy wziął z komina,
Bo udawać chce Murzyna.
W tłusty czwartek się swawoli,
później czasem brzuszek boli.
                           
                                                                     Władysław Broniewski


Dzisiaj chyba  panie odstawią wszystkie diety... na wyjątkowy, niepowtarzalny jeden dzień w roku... Tłusty czwartek. W końcu tradycji musi stać się zadość...
Pamiętajmy, że ok. 100. gr pączek ma ok . 378 kcal. Należy się nieźle natrudzić, żeby "spalić" takiego pączka. Ale co tam, wszystko jest dla ludzi, szczególnie w ten jednen dzień...

Z remontowym pozdrowieniem...

Smacznego :)
 

piątek, 21 lutego 2014

Czy te oczy mogą kłamać...?

Chyba nie... Każdy dokończy :)
Spojrzenie może być powłóczyste... głębokie... podejrzliwe... niedowierzające...itp.
Zawsze będzie piękne gdy oczy będą zdrowe.

/foto,źródło Internet/



Kiedy byłam dzieckiem, bardzo często miałam... jęczmienie. Byłam wtedy bardzo chorowita, miałam i gronkowca, i paciorkowca. Stąd moje problemy z oczami. Lekarze, jak to lekarze, dawali różne maści, które zamiast pomagać potęgowały liczbę jęczmieni na oczach. Pamiętam że był taki moment, gdzie miałam ich całe "stado" i to na obu powiekach, górnych i dolnych. Największy ból sprawiało samo pęknięcie delikwenta...W końcu trafiłam na lekarza, który obok medycyny, zajmował się także ziołolecznictwem. Polecił mojej Mamie, żeby parzyła mi ziele świetlika, zakraplała do oczu i robiła mi z niego okłady. Ulga była prawie natychmiastowa... Od tamtej pory, jak cokolwiek robi mi się z oczami, czy to funduje mi się jęczmień (choć jak mam być szczera, to nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło mi się coś takiego...), czy przychodzi zapalenie spojówek, świetlik jest zawsze w pogotowiu. Chyba jedyna rzecz, która zawsze u mnie w domu jest ;)

/Foto, źródło internet/                  Ziele świetlika, piękne, prawda?

Swojego czasu na Allegro nabyłam książkę Witolda Poprzęckiego "Receptariusz zielarski". Pozycja ta jest arcycenna, gdyż oprócz miliona porad ma jeszcze wyjaśnione przyczyny danego schorzenia.



I tak np. jęczmień, świadczy najczęściej o braku wit. A. Ten wspaniały znawca ziół radzi, aby uzupełnić braki witaminowe w szczególności w zakresie prowitaminy i witaminy A, a ponadto doraźnie każe stosować: kwiat bławatka, nostrzyka, ziele świetlika i liść babki - łyżeczkę ziela
na pół szklanki wody. Zioła zalać wrzątkiem i parzyć 3 minuty, przesączyć i przykładać watę zmoczoną w naparze, oraz propolis - 2 x dziennie po 15 kropli.
To samo zaleca przy zapaleniu spojówek oraz pod hasłem ogólnym..."oczy".
Oczywiście prawie przy każdym schorzeniu każe stosować się do hasła "Awitaminoza absolutna", czyli należy uzupełnić wszystkie mikro- i makroelementy, gdyż brak witamin powoduje mnóstwo schorzeń i chorób...
Tak więc dbajmy o nasze oczy, nawet wtedy kiedy są po prostu zmęczone i stosujmy dary natury zamiast antybiotyków i maści różnego rodzaju, a sami się zdziwicie efektem...

Z remontowym pozdrowieniem :)







poniedziałek, 17 lutego 2014

Światowy dzień kota

Dzisiaj obchodzimy światowy dzień kota :)
Chociaż jestem trochę uczulona na te zwierzęta, bardzo je lubię za to, że są niezależne i zawsze chadzają własnymi drogami...
U moich sąsiadów jest kotka o wdzięcznym imieniu Fruzia. Jest piękna, ale nie zawsze daje się pogłaskać... ale i tak jest słodka.

Fruzia w całej krasie:




Kotek Puszek z czarną łatką
Dziś w przedszkolu był z Agatką.
A z kieszeni u fartuszka
Wyglądały małe uszka

Nagle ruszył się fartuszek,
Na podłogę skoczył Puszek.
Teraz, kotku, będziesz z nami,
My już Ciebie nie oddamy.

/wierszyk znaleziony w Kalendarzu Rodzinnym  na rok 2014, wyd. Telegraph z Łodzi/

Pewnie wkrótce zejdę piętro niżej, żeby pogłaskać Fruzię za uchem z okazji Dnia Kota (jeśli w ogóle da się pogłaskać...)

Wszystkim posiadaczom tych pięknych zwierząt życzę aby ich pulpie nie sprawiały kłopotów w szczególności zdrowotnych :)

Z remontowym pozdrowieniem :)

piątek, 14 lutego 2014

Ach te Walentynki...

WIERSZ SZCZĘŚCIA

Żeby docenić wartość jednego roku,
zapytaj studenta,
który oblał końcowe egzaminy.

Żeby docenić wartość miesiąca,
spytaj matkę,
której dziecko przyszło na świat za wcześnie.

Żeby docenić wartość godziny,
zapytaj zakochanych
czekających na to, żeby się zobaczyć.

Żeby docenić wartość minuty
zapytaj kogoś,
kto przegapił autobus lub samolot.

Żeby docenić wartość sekundy,
zapytaj kogoś,
kto przeżył wypadek.

Żeby docenić wartość setnej sekundy,
zapytaj sportowca,
który na olimpiadzie zdobył srebrny medal.

Czas na nikogo nie czeka.
Łap każdy moment, który Ci został,
bo jest wartościowy.
Dziel go ze szczególnym człowiekiem
-będzie jeszcze więcej wart.

/Wiersz pochodzi z Kalendarza Rodzinnego na rok 2014 wyd. Telegraph z Łodzi/


Szczęśliwych Walentynek!!


/zdjęcie, źródło: internet/

środa, 12 lutego 2014

Desiderata

Zapewne większość zna ten utwór, ale postanowiłam go tutaj umieścić... Może ktoś z Was o nim nie słyszał?

Dezyderata (ang. Desiderata) - poemat napisany przez Maksa Ehrmanna, zawierający wskazówki na temat dobrego życia. Tytuł pochodzi od łacińskiego desideratum, w liczbie mnogiej desiderata - to co pożądane, upragnione, potrzebne. /cyt. za Wikipedią. Więcej informacji można przeczytać tutaj/

Tekst ten dostałam od Magdy z którą kiedyś pracowałam, chyba w 1998 roku. Pamiętam, że wywarł na mnie wielkie wrażenie i do tamtej pory noszę go zawsze przy sobie:






czwartek, 6 lutego 2014

Dzisiejsza obiado - kolacja

Przed wyjściem do szkoły moja córka poprosiła żebym zrobiła jej naleśniki...
Proszę bardzo :)


Najlepsze naleśniki świata i prosty przepis :)

1 szkl. mąki,
2 szkl. mleka (może być wody gazowanej)
3 jajka
szczypta soli

Wszystkie składniki należy bardzo dobrze zmiksować i odstawić na ok. pół godziny



Następnie bierzemy patelnię do smażenia naleśników i smażymy na niewielkiej ilości oleju nasze ciasto. Z jednej porcji wychodzi mi ok. 8 sztuk, dzisiaj robiłam z półtorej porcji i wyszło mi 13 i pół sztuki :)




Naleśniki wychodzą delikatne, muślinowe, po prostu pyszne :)
Smacznego :)

Retrogradacja Merkurego 2014

W zasadzie o retrogradacji Merkurego, a także i innych planet powiedziano wszystko. No, może prawie wszystko, ale jednak :)
Dzisiaj retrogradacja jest po raz pierwszy w tym roku. Zaczyna się o godz. 22.42, a kończy się 28.02 o godz. 14.59
Retrogradacja jest to pozorny wsteczny ruch planet. Pozorny, bo planety nigdy się cofają się.

Jeśli Merkury znajdzie się w ruchu wstecznym, nie powinniśmy:

- zaczynać ważnego projektu
- kupować sprzętu typu: RTV, AGD, telefonów komórkowych czy komputerów
- kupować domu, samochodu
- wprowadzać sie do nowego mieszkania
- zaczynać związku,
- podpisywać umów i kontraktów
- i najważniejsze... nie walczyć z losem, bo na nic nam się to zda, wprowadzimy tylko większy chaos

Natomiast, możemy ten czas wykorzystać na:

- analizę sytuacji
- ponowne przemyślenia
- zmianę zdania,
- dokonanie niezbędnych napraw
- zrobienie, tego co odkładaliśmy na później (powiedzenie co masz zrobić dziś zrób jutro będziesz mieć dwa dni wolnego jest zbędne)
- zajmowaniem się zaległą korespondencją
- zrobieniem backup dysku
- zrobieniem porządków w garderobie, w "zapomnianych" szafkach
- na wszelki wypadek bierzmy ze sobą książkę, lub gazetę, bo Merkury lubi płatać figle (możemy stać dłużej w kolejce, czy utknąć w korku)

Merkury zawsze retrograduje trzy razy w roku... Ale właściwe podejście może przynieśc jak najbardziej coś dobrego.

U mnie szykuje się tornado... Remont? A jakże w szafkach i w komputerze!!

A więc do pracy :)

/zdj. znalezione w internecie/



poniedziałek, 3 lutego 2014

Moje bułeczki

W trakcie oglądania  programu "Polska non stop", podczas którego to włos zjeżył mi się na głowie  niejednokrotnie, doszłam do wniosku, że należałoby spróbować upiec bułeczki :)
A że miewam kłopoty z natychmiastową realizacją planów, pomysł upieczenia bułek musiał nabrać mocy urzędowej :) Moc ta trwała dwa tygodnie... ale jak zobaczyłam minę Oli, najpierw na sam widok upieczonych bułeczek, a potem jak jedną z nich wcinała... to doszłam do wniosku, że teraz będę jej piekła bułki najczęściej jak się da.
Po pierwsze wiadomo co w nich jest, po drugie zapach pieczonego pieczywa jest niesamowity, a po trzecie... swoje, to swoje :)

Remont trwa... zarówno za ścianą, u sąsiada (Tomek, Iza trzymam kciuki !!) jak i w mojej głowie...

Do wyrobu bułeczek użyłam mojego ukochanego Thermomixa, mi wyszło 10 sztuk, z czego dwie sztuki jeszcze gorące powędrowały do sąsiadki p. Małyszowej, dwie bułeczki zjadła Ola i dwie Tato... zostały cztery. Do jutra powinno wystarczyć :)

Przepis jest prosty:

500 g mąki pszennej (następnym razem użyję mąki orkiszowej)
50 g drożdży
2 płaskie łyżeczki soli (przy następnym razie dam półtorej)
1 łyżeczka cukru
3 łyżki oleju (u mnie z pestek winogron )
oraz 250 ml wody.

Należy wszystko zagnieść nie dodając oleju. Jak będzie już ładnie wszystko ze sobą "sklejone" dodajemy olej i zagniatamy dalej aż będzie ładnie odchodziło od rąk. Formujemy bułeczki układamy na blasze wyłożonej papierem i zostawiamy do podwojenia objętości. Pieczemy w nagrzanym piekarniku, w temp. 150 st. - 180 st. 15 min - 20 min

Smacznego !!