piątek, 8 sierpnia 2014

Współczuć...? Czy współodczuwać?

Współczucie pojawia się dość często... Kiedy słyszymy o kłopotach lub zmartwieniach bliskich, przyjaciół, znajomych, nieraz nieproszeni, nie tylko bierzemy ich ciężar na siebie, ale i rozwiązujemy je niepotrzebnie...
1/. Energia ich negatywnych emocji boleśnie i trwale blokuje nasze serca
2/. Nie pozwalamy im nauczyć się, jak jak mogą sobie sami poradzić ze swoimi sprawami, a czy poradzą sobie czy nie, to już... nie nasza sprawa.
Wiem, brzmi to dość brutalnie ale prawda jest taka, że takie mają przeznaczenie. Jeśli za nich rozwiązujemy trapiące ich problemy, być może że właśnie w tym momencie pchamy ich los na zupełnie inne tory.
Jedno z praw Wszechświata mówi, że wszyscy z osobna mamy swoje przeznaczenie, swój los. Występujemy tym samym przeciwko temu prawu.
Co więc mamy robić? WSPÓŁODCZUWAĆ!! Jeśli zostaniemy poproszeni o pomoc, a mamy na dany temat wiedzę - i zewnętrzną i wewnętrzną - możemy pokazać proszącemu drogę na którą musi wkroczyć, jeśli samemu chce przejść przez wszystkie trapiące go problemy. Ta droga będzie jego nauką, wiedzą i przeznaczeniem.
Zastanówmy się więc następnym razem zanim będziemy współczuć... i współodczuwajmy!

Z remontowym pozdrowieniem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz